Dlaczego nie rozumiemy Chin? Komentuje Leszek Ślazyk
Jakie są współczesne Chiny?
Współczesne Chiny to nie te, które znamy. „Mentalnie cały czas funkcjonujemy w rzeczywistości lat 90., kiedy to my rozgrywaliśmy karty. Dziś wciąż myślimy, że je rozdajemy, jednak wszystkie karty są znaczone. Chińczycy są świadomi naszych słabości i wykorzystują je z całą mocną” – mówi Leszek Ślazyk, politolog, publicysta i przedsiębiorca, od 1994 roku związany zawodowo z Chinami.
Autor książek „Chiny według Leszka Ślazyka” oraz „Twierdza Chiny. Dlaczego nie rozumiemy Chin”, a także twórca portalu www.chiny24.com dzieli się z nami swoją perspektywą na Państwo Środka w kontekście biznesowym.
Zmiana generacyjna
Chiny mają za sobą czasy spektakularnego wzrostu. Jak wskazuje Ruchir Sharma, szef Rockefeller International, ich udział w globalnej gospodarce wzrósł niemal dziesięciokrotnie, z poniżej 2 proc. w 1990 roku do 18,4 proc. w 2021 roku. „Żaden naród nigdy nie awansował tak daleko i tak szybko” – zauważa. W tym samym czasie doszło także do istotnych zmian społecznych, które są wyraźnie widoczne w przestrzeni relacji biznesowych. Te miały zmienić się wręcz radykalnie.
„W połowie lat 90. XX w. sytuacja dla Europejczyków w Chinach była niezwykle prosta. Wtedy to my byliśmy źródłem wiedzy, know how i pieniędzy w chińskim biznesie. Byliśmy także często źródłem kompleksów Chińczyków. Chiny były państwem zacofanym, biednym, pełnym niedoskonałości i braków. Czy przyjeżdżał tam gdański przedsiębiorca, czy menedżer wielkiej korporacji, traktowanie na różnych poziomach było podobne: czerwony dywan, sesja fotograficzna – wszystko po to, aby pokazać, że firma jest rozpoznawalna na świecie. Jednak w ciągu zaledwie trzech dekad chińskie realia uległy radykalnej zmianie” – podkreśla Leszek Ślazyk.
Świadomość własnych przewag
Publicysta wskazuje, że mamy do czynienia z kolejnymi generacjami przedsiębiorców. Pierwsza generacja znała Chiny post-maoistowskie, nędzne i zacofane. Ci ludzie, dorabiając się byli w stanie edukować swoje dzieci, również za granicą.
Kolejne pokolenie to osoby, które mając świadomość niedostatków Chin zdobyły wykształcenie w Stanach Zjednoczonych, Kanadzie, Wielkiej Brytanii, Japonii, czy Australii, powróciły do ojczyzny, przejęły biznesy po swoich rodzinach albo rozpoczęły karierę korporacyjną. Dziś na rynek pracy wchodzi trzecia generacja. To pokolenie nie zna już czasu dojmującej biedy i pracy po 18 godzin na dobę przez 360 dni w roku (z krótką przerwą na kilka dni chińskiego nowego roku).
„Jeśli spojrzeć na to w pewnym uogólnieniu, to te trzy pokolenia wstecz byli to ludzie zwykle twardzi, zakompleksieni i zamknięci w sobie. Natomiast te pokolenia wchodzące obecnie na rynek pracy w Chinach, są już zupełnie pozbawione kompleksów. Świadome, jak wygląda współczesny świat oraz tego, na czym polegają nasze słabości. To już jest ten poziom, z którym borykała się Ameryka w latach osiemdziesiątych w konfrontacji z przedsiębiorcami z Japonii. Tutaj mamy już ten element dumy narodowej, świadomości różnic i własnych przewag” – dodaje ekspert.
Choć chińska gospodarka, podobnie jak inne, przechodzi obecnie turbulencje, związane ze spowolnieniem, to politolog wskazuje, że zdajemy się nie dostrzegać faktu, że Chiny w ostatnich trzech dekadach przeszły przez około 10 głębokich kryzysów ekonomicznych i wiele wskazuje, że państwo nauczyło się sobie z nimi radzić.
Rola nauki w rozwoju państwa i biznesu w Chinach
Leszek Ślazyk zauważa, że nawet w polskich środowiskach akademickich uczeni zauważają, jaką rolę w Chinach odgrywają naukowcy. To od ich zaleceń zależy kierunek, jaki obierze państwo, a w konsekwencji społeczeństwo.
„To, co czyni państwo, a w efekcie społeczeństwo, ma swoje fundamenty w nauce. To ogromny dysonans pomiędzy tym, co się dzieje u nas, a tym, co się dzieje w Chinach” – wyjaśnia.
„Dobrze wykształcony Chińczyk zawsze weryfikuje informacje na każdym poziomie i to też dotyczy relacji biznesowych. Coraz częściej zdajemy się być po prostu amatorami w porównaniu z tym, jak Chińczycy funkcjonują w firmach, w biznesie. I oni są tego świadomi” – ocenia.
Potrzeba zrozumienia głębokich różnic kulturowych
Współpraca biznesowa z chińskim partnerem biznesowym czy pracodawcą wymaga zrozumienia różnic kulturowych, które z perspektywy europejskiej mogą być początkowo trudne do przyswojenia.
„Zapominamy, że w Chinach już 2500 lat temu zaczął się kształtować system społeczny ufundowany na myśli konfucjańskiej. Mamy tu ideał harmonii społecznej, hierarchię – są powinności dzieci wobec rodziców, rodziców wobec cesarza oraz cesarza wobec wszystkich” – wyjaśnia Leszek Ślazyk.
„Chińczycy pracują w firmach wodzowskich. Wodzowie po prostu wydają polecenia i nie spodziewają się w ogóle odpowiedzi zwrotnej. Tutaj nie ma dyskusji. To nie jest zresztą format typowo chiński, tak funkcjonuje też Japonia, Korea Południowa, Tajwan, Hongkong czy Singapur. Jest tak samo, jest jak w armii. Nie ma miękkiej gry. Szef się nie spodziewa, że pracownik będzie analizował, czy jego polecenie było słuszne. On ma je zrealizować i taka jest jego powinność wynikająca z hierarchii” – dodaje.
Jak wskazuje politolog, implikuje to różne problemy i konflikty – zarówno w relacjach biznesowych, jak i w sytuacjach, gdy człowiek z Polski, przyzwyczajony do pracy w zachodniej firmie, wchodzi w struktury chińskiej organizacji. Często wywołuje to uczucie zagubienia i niezrozumienia.
Perspektywa nadchodzącej dekady
Telefony, komputery, samochody elektryczne, wielkie kontenerowce – żyjemy w rzeczywistości wypełnionej po brzegi chińskimi produktami. Ekspert wskazuje, że często nie mamy ich europejskich odpowiedników, nie mamy również kadr, które mogłyby je wyprodukować. Tego wszystkiego będziemy się musieli jego zdaniem prawdopodobnie uczyć od firm chińskich.
„Moim zdaniem przyszłość w perspektywie pięciu, dziesięciu lat może wyglądać tak, że firm chińskich po prostu będzie coraz więcej – bezpośrednio czy pośrednio – w Europie, także w Polsce. Zwłaszcza w obszarze zaawansowanych technologii, w którym jesteśmy mocno zapóźnieni. I nie chodzi tu o koncept (tu wciąż mamy przewagi), tylko o implementację konceptu, wprowadzanie na rynek jako produktu, komercjalizację. Tu Chińczycy nie mają sobie równych” – podkreśla Leszek Ślazyk.
„Produkcja, jakbyśmy na to nie spojrzeli, jest de facto podstawą gospodarki. Tak zakładają Chińczycy, zresztą jak podkreślają, jest to gospodarka realna. Amerykanie zakładają z kolei, że podstawą gospodarki jest pieniądz. Stąd np. różne podejście do sztucznej inteligencji, nie tylko w przemyśle. Ostatnio chociażby coraz częściej się mówi o tym, że Chińczycy chcą położyć nacisk na stosowanie rozwiązań z obszaru sztucznej inteligencji w procesach decyzyjnych dotyczących państwa. Dla nas to po prostu nieakceptowalne” – dodaje.
Dlaczego nie rozumiemy współczesnych Chin?
Leszek Ślazyk zapytany o to, z czego jego zdaniem wynika niezrozumienie współczesnych Chin, wskazał na dwie kwestie – poważne braki w edukacji oraz rolę mediów głównego nurtu. Zdaniem eksperta brakuje nam podstawowego rozumienia świata i zasad, jakie nim rządzą.
“To jest swoiste sprzężenie zwrotne, mamy media i media społecznościowe. Media głównego nurtu wchodzą coraz głębiej w internet i stają się zależne od mediów społecznościowych. Nie ma dziś dziennikarza, który by nie funkcjonował na przykład na Twitterze. Jestem przerażony poziomem intelektualnym, jaki obserwuję na tej platformie. Konieczność błyszczenia w mediach społecznościowych powoduje, że media głównego nurtu zamieniają się po prostu w tak samo jakościowe zjawisko, jak media społecznościowe” – komentuje Leszek Ślazyk.
„Każda opinia jest dzisiaj w stanie wygrać z wiedzą. W związku z tym nie ma wiedzy o świecie, jest tylko opinia o świecie. Czy my tak naprawdę wiemy, co się dzieje dzisiaj w Afryce? Patrzymy na Azję czy Afrykę z wyższością, uważamy te regiony i ludzi tam żyjących za gorszych od siebie, mniej sprawnych intelektualnie. W związku z tym w ogóle nie zakładamy, że stamtąd może pochodzić coś, co może nas zaskoczyć swoim wyrafinowaniem i subtelnością. To jest dramat, zwłaszcza jeżeli chodzi o Chiny, które w ostatnich dekadach niezwykle dynamicznie się rozwijają” – dodaje.
Politolog podkreśla także znacznie kalek myślowych, które są popularyzowane przez polityków, a potem przez media lub odwrotnie. Wskazuje, że choćby wiele rozwiązań wprowadzanych w Chinach jest z założenia traktowane jako reżimowe. Tak było choćby w przypadku ograniczenia dzieciom dostępu do internetu, zwłaszcza do mediów społecznościowych.
Leszek Ślazyk ostrzega, że niewiedza dotycząca m.in. kwestii geopolitycznych, może się na nas szybko zemścić.