Komentarz z Mordoru
KOMENTARZ Z MORDORU: Po latach ekspansji w bankowości następuje faza „okrzepnięcia” i optymalizacji.
Początek 2016 roku to okres zmian w sektorze Banking. Media obiegły wieści o grupowych zwolnieniach oraz o konsekwencjach wprowadzenia podatku bankowego. O krótki komentarz do tej sytuacji poprosiliśmy znanego doskonale w warszawskim zagłębiu korpo Rafała „Saurona” Ferbera, założyciela strony Mordor na Domaniewskiej, zawodowo związanego niegdyś z branżą finansową.
Jakie znaczenie dla branży ma wprowadzenie podatku bankowego?
Koszt prawie każdego podatku jest „przerzucany” na osobę, która płaci na samym końcu. W przypadku banków (i Towarzystw Ubezpieczeniowych) będą to ich Klienci. Wiele banków podniosło już marże kredytów hipotecznych (o około 0,4-0,5%). Możemy również moim zdaniem zapomnieć o „darmowych kontach”. Banki będą wymagały od swoich Klientów określonej ilości operacji wykonanych kartą lub określonej ilości wpływów na rachunek.
Oprócz Klientów poszkodowani mogą być pracownicy. Wiele banków uzasadniało brak podwyżek (lub minimalne podwyżki) kryzysem lub trudną sytuacją ekonomiczną – teraz wprowadzenie podatku bankowego może być kolejną „wymówką” ze strony pracodawcy. Większe obciążenia to mniejsza akcja kredytowa i mniejsze nakłady na inwestycje.
Rynek poruszyły wieści o grupowych zwolnieniach w bankach na początku 2016 roku. Jakie są ich przyczyny? Czy podatek bankowy ma na nie bezpośredni wpływ?
O przyczyny tych konkretnych zwolnień najlepiej byłoby zapytać osoby, które podjęły takie decyzje. Jak wspomniałem poprzednio – podatek bankowy może być dobrym pretekstem do cięcia kosztów. Nie sądzę aby miał jednak bezpośredni wpływ na politykę zatrudnienia. Po latach ekspansji w bankowości następuje faza „okrzepnięcia” i optymalizacji.
Dwa razy ogląda się każdą złotówkę przed jej wydaniem a do tego dochodzi IT. Wiele etatów można zredukować wprowadzając zaawansowane oprogramowanie lub bankowość mobilną dla Klienta. Przewiduje się, że w przeciągu najbliższych 10 lat zawód telemarketera czy sprzedawcy kredytów zaniknie.
Jaka przyszłość może czekać bankowość w 2016 roku?
Rozwój technologii informatycznych i coraz łatwiejsze ich przyswajanie przez użytkowników (w tym tych starszych) sprawi, że coraz więcej spraw będzie można załatwić bez wizyty w banku. Pieniądze wpłacamy we wpłatomacie, wypłacamy w bankomacie, kredyt możemy zaciągnąć z poziomu swojego telefonu komórkowego. Rok 2016 z pewnością będzie rokiem rozwoju tzw. Big Data. Banki i instytucje finansowe wiedzą coraz więcej o naszych zachowaniach.
Gdzie jesteśmy, co robimy, z kim przebywamy. Takie informacje bardzo pomagają przy oszacowaniu ryzyka czy to kredytowego, czy ubezpieczeniowego. Rozwój technologii przełoży się też na odchodzenie od klasycznych placówek w stronę rozwiązań video czy „wirtualnych oddziałów”, aby być bliżej klienta i jeszcze łatwiej dostarczyć mu usługi. To z pewnością przełoży się na dalszy spadek zatrudnienia w obsłudze Klienta i sprzedaży. Banki i inne instytucje finansowe moim zdaniem będą odchodziły od klasycznych placówek w stronę rozwiązań typu wideokonferencje czy wirtualne oddziały. Coraz bardziej popularne hasło to „sharing economy” – łatwo tutaj sobie wyobrazić rozwiązania do społecznego pożyczania pieniędzy (już funkcjonujące) lub wspólnego inwestowania. To trend, który może pozbawić banki części ich dochodów. Skoro bank (w bardzo dużym uproszczeniu) działa tak, że wkładam do niego pieniądze na lokatę na 3%, a on udziela z tych pieniędzy kredytu na 9%, to dzięki Internetowi mogę za pomocą serwisów pożyczkowych działać jako „mikro bank” albo „część banku”.
Ze stroną Mordor na Domaniewskiej możesz zapoznać się tutaj.