O jedno słowo czy gest za daleko i żart przestaje śmieszyć

„Wchodzi kobieta na spotkanie z zarządem. Lato, pomieszczenie bez klimatyzacji. Męskie grono. Jeden z panów otwiera okno, drugi interpretuje to zachowanie jako odpowiedź na wejście koleżanki, bo zrobiło się gorąco….”
„Co ja zrobiłbym z Panią, Pani Kasiu, gdybym Panią spotkał w ciemnym kącie…?”
„Zrobię wszystko, co Ala każe – niczym przydrożna prostytutka…”
Są organizacje, gdzie tego typu sytuacje traktowane są jak świetne żarty i panuje ogólne przyzwolenie dla ich praktykowania. Nawet jeśli nie wszystkim one pasują, to albo machną ręką, bo i tak to nic nie da, albo z obawy przed stygmatyzowaniem (ale sztywniara, świętą z siebie robi…, więcej dystansu do siebie, dziewczyno…), nie zareagują. Jeśli natomiast ktoś zareaguje, to odnosi przeciwny skutek. Jego/jej reakcja niczym woda na młyn napędza towarzystwo do dalszych żartów. I tak życie w pracy toczy od jednego do drugiego żartu. Nikt nie zauważa, że żarty stają się coraz mniej eleganckie i taktowne.
Każdy chce być przecież częścią zespołu, a praca to miejsce, gdzie się też dobrze bawimy. W końcu ktoś przygotowuje zdjęcie, fotomontaż o treści pornograficznej i wkleja zdjęcia dwóch pracowników, kobiety i mężczyzny. Ma być śmiesznie, może ktoś chce się na kimś odegrać. Zdjęcie jest dystrybuowane wśród pracowników firmy. Mężczyzna bagatelizuje sprawę, może nawet trochę go bawi ta sytuacja, natomiast kobieta czuje się upokorzona i ośmieszona. Ktoś zostaje skrzywdzony. Tym razem nie rozchodzi się po kościach.
Ofiara zawiadamia prokuraturę o podejrzeniu popełnienia przestępstwa oraz składa skargę o mobbing i molestowanie seksualne do pracodawcy. Mleko się wylało. Płacz i zgrzytanie zębów. Nagle przestaje być wesoło, a robi się poważnie. Jeszcze co prawda dają się słyszeć głosy, że „wymyśla” i „przesadza”, przecież to „tylko głupi żart”, ale z biegiem czasu uśmiech schodzi z twarzy nawet największym żartownisiom.
W firmie istnieje polityka przeciwdziałania mobbingowi i molestowaniu seksualnemu, ale w zasadzie przygotowana na potrzeby systemu zarządzania jakością i poza jej twórcami nikt nie zna jej zapisów. Natomiast co ważniejsze, istnieje praktyka, która akceptuje i utrwala humor z podtekstem seksualnym jednocześnie uznając go za nieszkodliwy i śmieszny. Brak tu działań wspierających wysokie standardy zachowań i panuje ogólna akceptacja na aroganckie traktowanie.
Temat jest trudny. Istnieje cienka linia między tym, kiedy żarty z podtekstem seksualnym są ciągle żartem i bawią w miejscu pracy, a od kiedy już przekraczamy granice i robi się nieprzyjemnie. Często zapominamy o tym, że zgodnie z zapisami kodeksu pracy „molestowaniem seksualnym jest każde nieakceptowane zachowanie, którego celem jest poniżenie lub naruszenie godności drugiej osoby odnoszące się do jej płci lub mające charakter seksualny”.
Słowo „każde” jest tu kluczem. Coś, co dla jednej osoby wyda się niewinnym żartem, dla innej będzie poniżające i obraźliwe. Niekiedy wystarczą same słowa jak wypowiadanie uwag lub komentarzy o zabarwieniu seksualnym dotyczące wyglądu lub ubioru pracownika, stosowanie podtekstów, opowiadanie dowcipów podszytych aluzją czy składanie niedwuznacznych propozycji, nie mówiąc już o szantażowaniu. Warto pamiętać, że coś, co dla jednej osoby wyda się niewinnym żartem, dla innej będzie poniżające i obraźliwe.
Jedno słowo czy gest za dużo i sprawy wymykają się spod kontroli. Wówczas żart już nie jest takim świetnym dowcipem i nie śmieszy. Zostaje również przekroczona granica dobrego smaku i – o czym warto pamiętać – prawa. Gdy dajemy przyzwolenie, nawet milczące, by w miejscu pracy panował seksistowski humor to ponosimy, jako liderzy, odpowiedzialność za jego konsekwencje kiedy sprawy wymykają się spod kontroli.
Poza tym co zakazane lub nakazane prawem, każda firma musi po swojemu wyznaczyć zasady, by stworzyć inkluzywne środowisko, na co można sobie pozwolić w pracy, a co jest nieakceptowane. Granicą też powinien być szacunek i dbałość o zachowanie godności drugiego człowieka. Zabawa tak, ale nie kosztem innych.

Niniejszy artykuł jest kolejnym fragmentem książki o praktykach firm, którymi kierują osoby niedojrzałe emocjonalnie oraz o ich konsekwencjach dla organizacji w krótkiej i dłuższej perspektywie. Książka powstała na bazie blisko piętnastoletniego doświadczenia w pracy na stanowisku Dyrektora/Managera HR i będzie gotowa pod koniec roku.
Wcześniejsze artykuły autorki na naszych łamach: