Profilaktyka tańsza od leczenia. O zdrowiu pracowników rozmawiamy z Dianą Żochowską
W Polsce toczy się wiele debat na temat zdrowia. Jednak pracodawcy – zarówno prezesi, jak i działy HR niechętnie podejmują się rozmowy o zdrowiu pracowników. Dlaczego tak się dzieje? Jak można wspierać zdrowie Pracowników? Jak zadbać o profilaktykę? Te pytania zadaliśmy Dianie Żochowskiej, szefowej serwisu Medonet.
Katarzyna Wranka, Magazyn Rekruter: Skąd zainteresowanie medycyną? Czy zadziałał przypadek, czy był to przemyślany wybór?
Trochę przypadek, a trochę nie. Całe dzieciństwo byłam związana z lecznicą, bo w mojej rodzinie jest wielu lekarzy weterynarii. Zawsze świat zdrowia był mi bliski. Po ukończeniu filologii angielskiej dostałam pracę w Abczdrowie jako redaktor tłumacz. Tak mnie wciągnęła praca i tematyka, że zrezygnowałam z kolejnych studiów, które miałam podjąć, czyli ekonomii. Po miesiącu dostałam awans, dostałam swoje serwisy pod opiekę i tak zostałam w tym zdrowiu. Panuje przekonanie, że trzeba pracę co jakiś czas zmieniać, żeby się rozwijać, a w mojej ścieżce tak się to ułożyło, że to moje otoczenie się zmieniało, więc miałam okazję do rozwoju budując ten sam produkt najpierw jako startup, a potem w dużej organizacji jaką jest Wirtualna Polska.
Po 9 latach na pokładzie Abczdrowie, gdzie pełniłam wówczas rolę product ownera, zdecydowałam, że już czas coś zmienić i poznać świat poza Abczdrowie. Z racji pełnionej roli myślałam o pójściu bardziej w świat technologiczny. Niespodziewanie jednak otrzymałam propozycję od swojego byłego szefa, by razem z nim odbudować Medonet. Nie żałuje, że zdecydowałam się na pozostanie w tematyce zdrowia. Kumulacja wiedzy technicznej i domenowej oraz doświadczenia okazała się ważna i potrzebna. Teraz mogę to wykorzystać, co sprawia mi dużo satysfakcji. Część mojego zespołu Abczdrowie zadeklarowała chęć dalszej współpracy ze mną – około 10 osób przeszło ze mną do Medonetu. Było to bardzo budujące dla mnie. Nasz zgrany zespół i doświadczenie sprawiły, że szybko Medonet stanął na nogi. Po pół roku był liderem.
Od lat zajmujesz się zdrowiem. Jak oceniasz kondycję i zdrowie Polaków?
Słabo. Na Medonecie przeprowadzamy Narodowy Test Zdrowia, dzięki temu możemy rok do roku porównywać wyniki. Pierwsze badanie robiliśmy w 2020 roku tuż przed pandemią i średni indeks zdrowia wynosił 62 punkty w skali 1 do 100. Po roku pandemii było o 7 punktów procentowych mniej, w kolejnym roku niecałe 0,5 punktu więcej, czyli wciąż dużo mniej niż przed pandemią. Najbardziej kuleje profilaktyka, przede wszystkim badania profilaktyczne.
Nie mamy nawyku? W czym problem, że nie robimy badań?
Zapytaliśmy o to wprost w naszym badaniu. Weźmy przykład morfologii – to badanie, które powinno się wykonywać raz w roku. Zapytaliśmy Polaków, którzy wykonali badanie dawniej niż 12 miesięcy temu, co jest tego powodem. Wśród odpowiedzi były: „Nie miałem potrzeby”, „Jestem zdrowy, więc po co” i „Jeszcze mi coś znajdą”. Dlatego tu pojawia się praca dla nas w odczarowywaniu tego podejścia, że warto wiedzieć, wykryć nieprawidłowości wcześniej, by podjąć leczenie bez zmiany komfortu życia wtedy, gdy jest większa szansa na wyzdrowienie, a terapie są mało inwazyjne i mniej kosztowne. To, co jest pozytywne, to coraz większe zainteresowanie profilaktyką w znaczeniu dbania o dobre nawyki, o zdrowy styl życia. GUS co 4 lata robi badania dotyczące, czego ludzie szukają w Internecie w tematyce zdrowotnej. Oczywiście na pierwszym miejscu są choroby i sposoby leczenia, ale drugie miejsce to zdrowy styl życia, a trzecie – opinie o lekarzach.
Ten zdrowy tryb życia pomiędzy 2016 a 2020 rokiem wzrósł o 8 punktów procentowych. Trend dbania o zdrowie zaczął się wcześniej, a pandemia go wzmocniła, bo w czasie pandemii tematyka zdrowia była na pierwszym miejscu. Mówiło się o tym wszędzie, nawet tam, gdzie wcześniej temat zdrowia się w ogóle nie pojawiał. Dzięki temu zainteresowanie zachowaniem zdrowia wzrosło. To część trendu nazywana longevity. Ludziom żyję się dziś lepiej – ten dobrostan wykładniczo rośnie (oczywiście patrząc globalnie jest spore rozwarstwienie). Gdy ludziom żyje się fajnie, to chcą ten stan jak najdłużej utrzymać – to także wyzwania doliny krzemowej. Zastanawiają się, w jaki sposób sprawić, by żyć dłużej i nie tylko, by moje ciało było sprawne, ale także umysł. Medycyna potrafi zadbać o ciało, choroby kiedyś śmiertelne są dziś przewlekłymi, istnieją coraz lepsze terapie, ale cały czas jest problem, by zachować jasność umysłu – demencja i choroba Alzheimera są sporym problemem i chorują coraz młodsze osoby – stąd ten trend na profilaktykę, że trzeba o to zadbać wcześniej.
Jak oceniasz zdrowie polskich pracowników? Co wynika z badań przeprowadzanych co rok z Narodowego Testu Zdrowia Polaków?
Indeks zdrowia rośnie wraz z wiekiem. W badaniu uczestniczą Polacy od 18. roku życia, górnej granicy nie ma. Najlepiej o zdrowie dbają osoby powyżej 65. roku życia. Mają więcej czasu i większą świadomość, że już im coś dolega, więc muszą dbać, badać się itd. W skali całego społeczeństwa Indeks Zdrowia osób aktywnych zawodowo jest mniejszy. Co jest jeszcze ciekawsze to wynik w podgrupach. Jedna to osoby mające umowy o pracę lub samozatrudnione i druga grupa, czyli osoby zatrudnione na umowie o dzieło lub zlecenie. Indeks zdrowia osób zatrudnionych na „śmieciówkach” jest gorszy od tych na umowach o pracę lub b2b. Rzadziej się badają, gorzej odżywiają, mają gorszy indeks BMI. We wszystkich parametrach wypadają o kilka punktów gorzej.
Można zatem wysnuć wniosek, że wiele zależy od pracodawcy, od formy umowy, wynagrodzenia… Lepsze warunki przekładają się na większą troskę o zdrowie. Jakie jest podejście firm do zdrowia pracowników?
Spolaryzowane, można podsumować. Nie wypada, by pracodawcy powiedzieli, że ich zdrowie pracowników nie interesuje oczywiście. Jednak podczas rozmów z zarządami o tematyce zdrowotnejprzyznają, że czują się tym obciążeni. Nie tylko mają presję na osiągnięcie wyników finansowych, ale też mają być odpowiedzialni za zdrowie pracowników? Zdarzyło mi się też usłyszeć od jednego z dyrektorów HR: „Po co mam na głowę brać sobie jeszcze zdrowie pracowników?!” Mówią o odpowiedzialności, choć to nie jest tak, że pracodawca jest odpowiedzialny za zdrowie pracownika całościowo, każdy z nas musi sam o nie zadbać – to oczywiste, ale pracodawca może je wspierać. Poprzez kulturę organizacyjną, np. że „mogę czuć się dobrze z tym, że czasem jest mi źle”. W kwestii zdrowia psychicznego to niezwykle ważne – taki komfort, że nie zawsze pracownicy muszą być zwycięzcami, że mogą mieć gorszy dzień. W zakresie zdrowia fizycznego to ważne, by nawet przy pracy zdalnej, jeśli pracownik jest przeziębiony, miał czas odpocząć, wyzdrowieć. W jednym z badań potwierdzono, że prezenteizm obniża efektywność o 40 proc. Jeśli taki pracownik wziąłby dwa dni wolnego i szybciej wyzdrowiał, to byłby mniejszy koszt dla pracodawcy niż jak pracuje i przez tydzień ciągnie się jego przeziębienie.
Może to wynik naszej mentalności, zwłaszcza pracy w latach 90. I na początku lat 2000, kiedy była taka presja na pracę?
Tak, doskonale to widać na przykładzie pokoleń. Te starsze wykazują się właśnie taką postawą, natomiast młode pokolenia patrzą inaczej. Oni sami dla siebie są najważniejsi i gdy potrzebują wolnego, to je biorą. Zderzenie tych postaw wywołuje dyskomfort u pracodawców. Myślę, że stąd bierze się też stereotyp młodego pokolenia, że jest roszczeniowe, niezaangażowane.
Jednocześnie mimo takiego podejścia do pracy spośród osób od 18. do 24. roku życia aż 29 proc. (co trzeci!) ocenia swój stan zdrowia psychicznego jak zły lub bardzo zły. Z każdym rokiem wynik rośnie o 4-5 punktów procentowych, co jest bardzo niepokojące. Niewiele się też ten wskaźnik poprawia w kolejnym przedziale od 25. do 34. roku życia, bo tam 20 proc. ocenia źle swoje zdrowie psychiczne. Z jednej strony walczą o swój work life balance, a z drugiej deklarują zły stan psychiczny.
Może to być związane z pandemią, młode pokolenie wchodzące na ścieżkę zawodową nie miały wsparcia poprzez pracę zdalną, nie tworzyły tych relacji zawodowych w firmach, poza tym skupiały się i skupiają na ocenie, porównywaniu – nie pomagają w tym social media.
Social media sprawiły też, że możemy się porównywać na poziomie i prywatnym, i zawodowym. Jesteśmy bombardowani informacjami, nieustannie dowiadujemy się, że osoby w podobnym wieku czy na podobnym stanowisku osiągnęły sukces, a my jeszcze nie i to jest bardzo niebezpieczne, szczególnie dla psychiki młodych osób.
Jak można zmienić podejście HRów do tematyki zdrowia?
Przede wszystkim uważam, że nie można się jej bać. W zależności od poziomu rozwoju organizacji jakikolwiek sposób wsparcia zdrowia będzie dobry. Sposobów jest naprawdę wiele.
Proszę więcej o tym powiedzieć. Jakie mają narzędzia do dyspozycji pracodawcy? Mówiąc o zdrowiu, zwykle mamy na myśli pakiety medyczne…
Pakiet to podstawa, ale myślę, że możliwości tych pakietów nie są w pełni wykorzystywane. Widzę to także w swojej firmie. Brakuje komunikacji wewnętrznej, co taki pakiet nam daje. Pracownicy nie wiedzą, że np. w ramach tego pakietu mogą raz w roku wykonać morfologię bez potrzeby skierowania (to jest często duża bariera, że musimy iść najpierw do lekarza po skierowanie i dopiero potem na badania). Nie wiedzą, że mają bezpłatne szczepienie na grypę i z tego nie korzystają. Niestety w interesie firm oferujących pakiety ubezpieczenia nie leży ich wykorzystanie, bo to koszty. Z kolei w POZ lekarz rodzinny dostaje pieniądze za każdego swojego ubezpieczonego, ale jeśli on kieruje pacjenta na badania to pieniądze zabierane są z tej jego puli. Zatem w jego interesie nie leży kierowanie na w jego ocenie niepotrzebne badania, chyba, że badanie jest opłacane z pakietu innego ubezpieczenia. To jest patologia naszego systemu ochrony zdrowia. Wciąż pozostaje to kwestią interesów, nie zdrowia pacjentów. Wracając do narzędzi, to pakiety są dobre. Warto by zawierały badania profilaktyczne bez skierowania. Potrzebna jest też komunikacja wewnętrzna przypominająca pracownikom, kiedy i z czego warto skorzystać w ramach ubezpieczenia.
Dlaczego nie ma takiej komunikacji w firmach?
Warto zapytać o to HR. Oczywiście jeśli pracownicy będą więcej korzystać, to ceny pakietów mogą wzrosnąć, więc ta obawa może powstrzymywać przed komunikacją. Jednocześnie może być to wynikiem braku osoby odpowiedzialnej za tego typu komunikację, takiego wellbeing managera. Osoby, która wynegocjuje fajny pakiet, zadba o komunikację, zachęci do korzystania, a gdy pracownicy nie skorzystają, sprawdzi, dlaczego tak się dzieje. Taka dedykowana osoba to są oczywiście dodatkowe koszty. Jednak, jeśli zadbamy realnie o zdrowie pracowników, to absencji chorobowych będzie mniej, a pracownicy będą bardziej efektywni. Przełoży się to także na większą lojalność pracownika, który widzi, że pracodawca o niego dba.
W zakresie samych badań można ułatwić korzystanie z nich, np. organizując pobranie krwi czy szczepienie bezpośrednio w siedzibie firmy. Kolejnym sposobem zadbania o zdrowie pracowników są teraz często obśmiewane owocowe czwartki. Wbrew pozorom te owoce i warzywa to ważny temat – powinny być podstawą naszej diety. Zaleca się spożywanie codziennie 5 porcji warzyw i owoców, a z naszego testu wynika, że tylko 30 proc. Polaków po nie sięga z taką regularnością. Dlatego może nie owocowe czwartki, ale owocowe tygodnie albo jeszcze lepiej – warzywno-owocowe.
W kwestii zdrowia psychicznego przede wszystkim ważna jest kultura organizacyjna, ale także zapewnienie wsparcia psychologicznego. Myślę, że istotny jest sposób komunikacji, otwartego mówienia, że mamy takie wsparcie i to jest ok, by z niego skorzystać, jeśli potrzebujecie. Warto odczarować ten mit, że jeśli człowiek potrzebuje, to znaczy, że jest z nim bardzo źle. Jeszcze lepiej działać profilaktycznie także w kwestii zdrowia psychicznego. Istnieje wiele platform na rynku, które nie mają charakteru interwencyjnego, tylko organizują webinary, spotkania z ekspertami i są nastawione na profilaktykę. Ja wiem, że może niektórzy mają dość webinarów, ale jeśli pracownik chce i skorzysta nawet dwa, trzy razy w roku, to dobrze. Zawsze poruszanie tych tematów może wprowadzić zmianę. Pracodawca może zapewnić także aplikacje zdrowotną dla pracowników.
Chciałam właśnie o to zapytać, bo wiem, że interesujesz się technologią. Dużo jest tych aplikacji?
Tak, sporo, ale każda ma swoją specyfikę. Są aplikacje do medytacji, wspierające zdrowy sen – co ciekawe aż 20 proc. osób aktywnych zawodowo ma problemy ze snem występujące kilka razy w miesiącu lub częściej. Warto o sen zadbać, bo to jeden z 5 elementów naszego dobrostanu. Są takie aplikacje, które mierzą tylko aktywność fizyczną, ale i są też bardziej holistyczne, jak Hefio – takie kompleksowe rozwiązania lubię najbardziej. Jako Medonet wspieramy tę aplikację. W niej mamy wszystkie elementy. Po wprowadzeniu naszych danych dzięki zaawansowanym algorytmom dobierana jest m.in. dieta, rodzaj aktywności fizycznej, co ważne, uwzględniający nasze ograniczenia. 30 proc. pracowników ma BMI wskazujące na otyłość (co trzeci!) i wówczas nie każdy sport jest wskazany. Ta aplikacja to uwzględnia. Dotyczy nie tylko stylu życia, ale właśnie zdrowia, bo opracowywali ją lekarze. Dostajemy plan dnia z listą zakupów, posiłkami, ćwiczeniami, np. medytacją wyciszającą, jeśli zgłosiliśmy problemy ze snem. Aplikacja jest naszym partnerem w dbaniu o zdrowie. To są super narzędzia. Ważna jest edukacja, ale potem warto postawić na technologię i dać pracownikom narzędzie, które będzie im przypominać i ich wspierać, wykorzystać to, z czego korzystają na co dzień, czyli w tym przypadkusmartfon.
Jak ta technologia zmienia medycynę? W którym kierunku zmierzają te zmiany?
W kierunku patient empowerment. To obecnie najsilniejszy trend. Jeszcze do niedawna pacjent był bardzo bierną jednostką. Wiedza płynęła od lekarza, pacjent słuchał, przyjmował diagnozę, raczej nie zadawał pytań, czekał na receptę. Teraz pacjent jest bardziej wyedukowany, chce wiedzieć, chce wejść w relację bardziej partnerską z lekarzem, rozmawiać z nim. Chce także, by lekarz przedstawił mu kilka terapii, z której pacjent wybierze odpowiednią dla siebie i swojego stylu życia. Pacjent myśli o profilaktyce, bo chce zachować zdrowie na dłużej. Dostarczanie takich informacji (ale dobrej jakości, bo w Internecie na temat zdrowia można znaleźć wiele dziwnych rzeczy) jest bardzo ważne. Z jednej strony potrzebne są wysokiej jakości edukacja poparta badaniami naukowymi, z drugiej narzędzia, które będą pomagały dbać o zdrowie, żeby zdjąć tę odpowiedzialność z pacjenta, że on musi to wszystko sam. Technologia ma nam to ułatwić.
Dużym problemem związanym z naszym zdrowiem jest kwestia rozproszenia danych medycznych. Idziemy do kardiologa, on zbiera nasze dane, kolejny lekarz to samo – każdy z osobna i te dane nie są ze sobą połączone – nie ma jednej bazy danych, do której może zajrzeć każdy lekarz. To powoduje, że jeden wypisze takie leki, drugi – inne i potem okazuje się, że one wchodzą ze sobą w interakcje. Bardzo duża odpowiedzialność spoczywa na pacjencie, który idąc do lekarza, musi pamiętać, co powiedział poprzedni, a także jakie leki i w jakich dawkach bierze. Nie pamiętamy i często nie przekazujemy tej wiedzy na wizycie, i to nie ze złej woli. I tu technologia może być pomocna, by zbierać te dane w jednym miejscu, bo po co to pamiętać. Technologia może być naszą pamięcią zewnętrzną. Interoperacyjność danych stanowi duże wyzwanie dla rynku, ale na szczęście coraz więcej inicjatyw adresuje ten problem.
Pandemia trochę nam chyba pomogła. Czy przyspieszyła digitalizację w ochronie zdrowia w Polsce? I ułatwiła dostępność do usług medycznych?
Pandemia przyspieszyła zmiany technologicznie. Wtedy zaczęły powstawać liczne polskie medtechy, zauważyły okazję dla siebie. Z drugiej strony pacjenci się w tym czasie bardziej scyfryzowali. Nawet ci 60+. Uważano, że ich nie ma w Internecie, co jest nieprawdą. 5,5 miliona osób powyżej 50. roku życia miesięcznie korzysta z serwisów zdrowotnych. Osoby, które wcześniej nie korzystały, jak zostały zamknięte w czasie pandemii w domach, musiały się przekonać i okazało się, że szybko zaadaptowały się (niektórzy stwierdzili też, że to nie takie trudne).
To co robi Centrum e-Zdrowia przy ministerstwie jest bardzo dobre, to cyfryzowanie ochrony zdrowia. Mamy już miejsce na dane, tylko trzeba jeszcze przyłączać szpitale i placówki medyczne, by mogły mieć dostęp do kompletnych danych o pacjencie podczas wizyty. W zasadzie od zeszłego roku funkcjonuje obowiązek przyłączenia, ale jego niewypełnienie nie niesie ze sobą żadnych konsekwencji. Mamy więc impas. Zarówno Centrum e-Zdrowia, jak i IKP nie wykorzystują jeszcze pełni swoich możliwości. Covid pomógł, by IKP stało się bardziej popularne, bo tam były paszporty i skierowania na szczepienia. Szkoda, że ten potencjał np. dotyczący skierowań na podstawowe badania nie jest wykorzystywany.
Uzyskałaś certyfikat Healthcare Marketplace. Co Cię zaskoczyło w amerykańskim podejściu?
Trudno porównywać te dwa systemy, bo są kompletnie różne. Z punktu widzenia pacjenta nasz system jest lepszy, bo wszyscy mamy dostęp do usług medycznych, jako że większość ludzi jest ubezpieczona. System się sprawdza zwłaszcza w zakresie sickcare, czyli jeśli zachorujemy, to zostaniemy zbadani, zoperowani itd. W Stanach Zjednoczonych stanowi to spore wyzwanie, bo możemy nie mieć pieniędzy na operację lub dostaniemy taki rachunek, że będziemy musieli się zadłużyć do końca życia, by go spłacić. To, czego brakuje w globalnym podejściu do zdrowia to zwiększenie wydatków na profilaktykę, co w konsekwencji doprowadziłoby do zmniejszenia środków konsumowanych przez leczenie. Teraz to są kilkuprocentowe wydatki, czyli kropla w morzu potrzeb. Skupiamy się na chorych – jeśli zachorujesz, to będziemy cię leczyć. Zresztą już sama definicja pacjenta w polskim systemie wskazuje na osobę, która przychodzi do lekarza. Ja wolę patrzeć na pacjenta jak na każdego z nas. Wszyscy jesteśmy pacjentami w znaczeniu dbania o siebie, a nie tylko leczenia.
Dlatego tak wiele mówię o profilaktyce. Jednak, żeby realnie mogło się coś zmienić w tym podejściu to musimy zacząć od edukacji wczesnoszkolnej. W ramach specjalnego przedmiotu czy tych istniejących przyrodniczych dzieci powinny się dowiedzieć, jak dbać o zdrowie, dlaczego to jest ważne, jakie badania powinny być wykonywane w określonym wieku. Takie podejście się sprawdza. Przykładem może być ekologia. To, że te młode pokolenia są dziś ekowrażliwe wynika z tego, że od najmłodszych lat miały bardzo dużo komunikatów, jak ważna jest dbanie o klimat. Temat był poruszany na biologii, na geografii, w szkołach były organizowane ekologiczne akcje. I to się sprawdza. Taka edukacja może sprawić, że kolejne pokolenia będą lepiej o siebie dbały, ale co ważne będą wywierać nacisk na rządzących, by wprowadzali nowe rozwiązania systemowe w zakresie ochrony zdrowia. Warto pamiętać, że profilaktyka jest zawsze tańsza niż leczenie.
Jesteś członkinią Sieci Przedsiębiorczych Kobiet. Jaka jest Twoim zdaniem sytuacja kobiet w biznesie i w medycynie?
I w biznesie i w medycynie bardzo podobna. Niestety, nie jest to dobra sytuacja. Absolutnie nie ma równości. Na niedawnej konferencji wypowiadała się przedstawicielka fundacji Polki w medycynie i podawała statystyki. Wynika z nich, że kobiet na stanowiskach kierowniczych jest dużo mniej niż mężczyzn i nie ma widocznego wsparcia w tym zakresie. Czy w biznesie, czy w medycynie kobiety mają też wyzwanie związane z powrotem z urlopu macierzyńskiego. Na ostatnim spotkaniu mentorek Sieci Przedsiębiorczych Kobiet rozmawiałyśmy o tym, że żadna z nas nie słyszała o klubie mentorów mężczyzn – nie ma takiej potrzeby, bo biznes to męski świat. Trochę się to już na szczęście zmienia.
Nasza inicjatywa nastawiona jest na to, by wspierać zakładanie firm przez kobiety. Teraz mamy 166 kobiet w sieci – najwięcej do tej pory. To 9. rok istnienia fundacji. Jesteśmy na etapie rekrutacji mentees – osób, które będziemy przez najbliższe pół roku wspierać w zakładaniu lub skalowaniu swojego biznesu. Jest duża potrzeba, by kobiety wspierały kobiety.
Jakie plany na przyszły rok?
W Sieci Przedsiębiorczych Kobiet przygotowujemy się do roli mentorek. Będziemy się szkolić pod okiem certyfikowanych mentorek, będziemy miały warsztaty, ale też i superwizje. Po nowym roku będą parowania z mentee, jestem ciekawa, kto trafi pod moje skrzydła.
W Medonecie planuję dalszy rozwój funkcjonalności dla użytkowników. W zeszłym tygodniu wprowadziliśmy logowanie dla użytkowników, aby doświadczenie z serwisem mogło być spersonalizowane. Zdrowie to szeroki temat i nie wszystko wszystkich interesuje, dlatego logowanie sprawi, że będą pojawiać się tylko spersonalizowane treści, a także dodatkowe dedykowane materiały.
Wprowadziliśmy np. ostatnio ciekawe narzędzie we współpracy z estońskim startupem MX Labs. Nazywa się Shen.AI. By je uruchomić, wystarczy mieć urządzenie z kamerą. Przez minutę trzeba siedzieć nieruchomo – w tym czasie Shen.AI skanuje twarz i podaje informację m.in. o tętnie czy oddechu i ocenia ryzyko chorób.
Czy planujecie coś w związku ze zdrowiem pracowników?
To nowość, bo Medonet to serwis masowy – docieramy do pacjentów na masową skalę (11 mln użytkowników według Gemius). Skupiamy się raczej na kontakcie z indywidualnymi użytkownikami, nie firmami. Coraz częściej jednak rozmawiając z kadrą kierowniczą chociażby na konferencjach temat zdrowia pracowników wypływa. Dlatego też wykorzystujemy Narodowy Test Zdrowia Polaków i stworzyliśmy Indeks Zdrowia Firmy. To pozwoli firmom podejmować decyzje w oparciu o konkretne dane dot. realnych potrzeb zdrowotnych w ich organizacjach.