|

Węgierskie inspiracje i kolejny zamach na polskie media

11 lutego na znak protestu zdecydowaliśmy się zawiesić publikacje na naszych kanałach social media, a także serwisie. Postawa redakcji Rekrutera wobec strajku mediów jest jednoznaczna – wspieramy go, jednocześnie obawiając się o polskie media, które ponownie stają w obliczu zagrożenia.

Na co dzień staramy się być blisko Was i ważnych dla Was tematów – nie tylko tych związanych bezpośrednio z naszą działalnością. Nie tak dawno wspieraliśmy chociażby  #StrajkKobiet. Dzisiaj sami prosimy Was o wsparcie i zrozumienie dla branży medialnej.

Media bez wyboru

Od 11 lutego w polskich mediach trwa protest pod hasłem „Media bez wyboru”. Włączyły się do niego czołowi reprezentanci krajowych mediów, za których śladem poszły kolejne. Akcja ma na celu sprzeciwienie się proponowanemu przez rząd podatkowi od przychodów z reklam.

Projekt pojawił się w wykazie prac legislacyjnych na początku lutego. Jego powstanie rząd argumentuje zwalczaniem skutków pandemii koronawirusa. Zakłada się, że podatek zostanie rozdzielony między NFZ (50%), Fundusz Wsparcia Kultury (35%) oraz Narodowy Fundusz Ochrony Zabytków (15%).

Nowy podatek jest postrzegany jako zagrożenie dla wolności słowa, a także ograniczenie wyboru oferty medialnej wśród Polaków. Swoim zasięgiem ma objąć reklamę internetową i tzw. reklamę konwencjonalną.

Rzecznik rządu, Piotr Muller w rozmowie z polsatnews.pl powiedział:

„Jesteśmy zaskoczeni, że przy tak wczesnej fazie projektu, gdy jesteśmy otwarci na dialog i dyskusję wokół kształtu tego projektu, miała miejsce tak bardzo daleko idąca reakcja mediów.”

Patrząc jednak na wcześniejsze doświadczenia związane z procesami legislacyjnymi, media postanowiły połączyć siły, zareagować możliwie jak najszybciej i to na jaką skalę.

https://twitter.com/rzeczpospolita/status/1359367505861607424

W dyskusję na temat słuszności wprowadzenia nowego podatku wypowiedziała się Komisja Europejska. Oczekuje ona, że polityka podatkowa krajów UE nie będzie naruszać obowiązku zachowania wolnego i niezależnego systemu medialnego.

Polskie media w oczach świata

Organizacja Reporter without Borders w 2020 roku przygotowała zestawienie, w którym oceniła wolność mediów na świecie. Polska pojawiła się wtedy na 62 miejscu rankingu. Tak nisko w rankingu byliśmy tylko w latach 2005-2007 zajmując wtedy kolejno 53, 60 i 56 miejsce. Nie trudno prognozować, że w tym roku mamy duże szanse na jeszcze większy spadek, co niestety zdarza się nam już regularnie.

Jak podaje Wirtualna Polska jednym z argumentów za tak niską pozycją Polski w rankingu wolności prasy w ostatnim roku miał być także fakt, że Gazeta Wyborcza pozostaje głównym celem ataków rządowych i sądowych”. Dodatkowo stwierdzono, że „rządowe przemówienia i wiadomości pełne nienawiści stały się powszechne w mediach publicznych, teraz przekształconych w rzecznika propagandy rządowej.”

https://twitter.com/RSF_inter/status/1252473762781560833

Z najnowszego raportu, który powstał na zlecenie International Press Institute (IPI) i partnerów wynika, że poziom polaryzacji w polskim społeczeństwie i mediach „osiągnął za rządów PiS dotychczas nieznany poziom.” Strona rządząca faworyzuje media publiczne, które jednocześnie oczerniają niezależne redakcje.

Polak, Węgier – dwa bratanki?

Dostęp do informacji jest coraz trudniejszy dla niezależnych dziennikarzy na Węgrzech. Z raportu dowiadujemy się, że nasi sąsiedzi znaleźli się na 89 miejscu w tym samym rankingu. Można powiedzieć, że sytuacja w Polsce zaczyna przypominać sytuację naszych węgierskich sąsiadów.

Przypomnijmy, że tamtejsze władze już od kilku lat dążą do przejmowania wolnych mediów przez podmioty państwowe, które jednocześnie sprzyjają rządowi. Proceder rozpoczął się, gdy osoby z bliskiego kręgu Viktora Orbana zaczęli wykupywać prywatne, niezależne media.

Pod koniec lipca ubiegłego roku, Gazeta Wyborcza solidaryzowała się z węgierskim Indexhu. Dziennikarze węgierskiego portalu porzucili wtedy pracę w akcie protestu przeciwko przejęciu ich witryny internetowej co miało na celu uciszenie ich działu politycznego. Tysiące ludzi wyszło wtedy na ulice, aby wesprzeć redakcję Idexhu.

Podatek od reklam na Węgrzech

Pomysł polskiego rządu niepokojąco zaczyna przypominać ten realizowany na Węgrzech.

Onet pisze:

„Podatek reklamowy w pierwotnym zamierzeniu przewidywał wprowadzenie kilku progów: 0 proc. (wpływy poniżej 1 mld forintów, czyli ok 2,8 mln euro), 1 proc. (przedział 1-5 mld forintów, czyli 2,8-14 mln euro ), 10 proc. (przedział 5-10 mld forintów, czyli 14-28 mln euro) i 20 proc. (wpływy powyżej 10 mld forintów, czyli powyżej 28 mln euro). Największym płatnikiem według założeń byłaby niemiecka telewizja działająca na Węgrzech RTL Klub, w ówczesnym czasie największy podmiot komercyjny, prezentujący niesprzyjającą rządowi narrację.”

Po kolejnym zwycięstwie Orbana w 2014 roku wprowadzono tam podobny podatek reklamowy. Jak już wcześniej wspominaliśmy rząd Fideszu przez lata przejmował krytyczne wobec siebie media, przede wszystkim przy pomocy usłużnych oligarchów. Były one wyciszane lub likwidowane tak jak w przypadku Népszabadság czy Magyar Nemzet.

Aktualnie Węgry mają mają tylko jeden niezależny dziennik polityczny o nazwie Népszava. Wszystkie regionalne dzienniki znajdują się pod kontrolą rządu, a niezależni dziennikarze są dyskryminowani przez Państwa. Media są stale zagrożone przejęciem lub upadkiem ze względu na brak środków finansowych.

9 lutego sąd odrzucił apelację krytycznego wobec Orbana budapesztańskiego nadawcy radiowego Klubradio, któremu Rada Mediów Narodowego Urzędu ds. Mediów i Komunikacji odmówiła przedłużenia licencji na nadawanie. Tym samym jest to najświeższy przykład na niszczenie wolności słowa oraz niezależnych mediów na Węgrzech.

Jesteśmy z Wami!

#MagazynRekruter #MediaBezWyboru #PolskieMedia #WolneMedia #WolnośćSłowa

Czytaj także: Employee Advocacy – wizerunek pracodawcy w rękach pracownika