Za zamknięcie sklepów w niedzielę zapłacimy wszyscy?
Zakaz handlu w niedziele budzi wiele obaw zarówno wśród właścicieli małych sklepów jak i inwestorów wielkich centrów handlowych. Głosy co do słuszności ustawy są podzielone, nic dziwnego, bo zmieni się bardzo wiele. Pan Jeremi Mordasewicz, doradca zarządu Konfederacji Lewiatan przybliżył nam wszystkie pozytywne i negatywne konsekwencje ustawy. Czy rzeczywiście jest się czego obawiać?

Jakie mogą być skutki wprowadzenia zakazu handlu w niedziele – dla właścicieli sklepów i pracowników, a jakie dla klientów? Kto najbardziej je odczuje? Jak mocno może być to odczuwalne dla ekonomii Polski?
Zakaz handlu w niedziele nie zrujnuje naszej gospodarki, ale będzie miał liczne negatywne konsekwencje dla konsumentów, osób zatrudnionych w handlu i logistyce, części kupców oraz inwestorów budujących centra handlowo-usługowe. Dla naszej gospodarki efekt łączny będzie negatywny, ponieważ każde ograniczenie możliwości pracy powoduje zmniejszenie inwestycji, zatrudnienia i dochodów. Gdyby w niedzielę nie było można prowadzić zajęć na uczelniach, nauczyciele akademiccy mniej by zarabiali, a część straciłaby pracę, ponieważ nie wszyscy studenci zaoczni przenieśliby się na studia dzienne. Podobnie będzie w handlu.
Sprzedaż towarów pierwszej potrzeby przeniesie się inne dni tygodnia, ale osoby intensywnie pracujące z braku czasu nie dokonają części zakupów. Zamknięcie galerii handlowych spowoduje zmniejszenie zatrudnienia nie tylko osób pracujących w sklepach, które znaczną część sprzedaży realizują w weekendy, ale również osób pracujących w restauracjach, ochronie czy przy sprzątaniu. Stracą inwestorzy, którzy sfinansowali budowę i wyposażenie centrów handlowo-usługowych, ponieważ kapitał będzie pracował o 40 dni w roku mniej.
Konsumenci będą robili zakupy w gorszych warunkach, ponieważ sprzedaż z niedzieli przesunie się na sobotę, a niektóre sklepy w sobotę już są zatłoczone. Niektóre przedsiębiorstwa, jak np. IKEA, której sklepy w sobotę i niedzielę już są pełne, bo odwiedzają je całe rodziny, będą musieli rozbudować powierzchnię sprzedaży. Część kosztu tych inwestycji pokryją sami, część przerzucą na dostawców, część na pracowników a część na konsumentów. Za zamkniecie sklepów w niedzielę zapłacimy wszyscy. Niemcy dofinansowują produkcję energii odnawialnej i zamykają sklepy w niedziele. Ale oni należą do najbogatszych społeczeństw świata, a my jesteśmy społeczeństwem na dorobku.
Mamy znacznie mniej kapitału, więc musimy go wykorzystywać efektywniej. Mam na myśli zarówno kapitał zamrożony w obiektach handlowych i centrach logistycznych jak i kapitał obrotowy. Zakaz pracy w logistyce od godziny 6 rano w niedzielę do godziny 6 rano w poniedziałek to poważne wyzwanie logistyczne i zamrożenie kapitału w zapasach, które trzeba będzie zwiększyć ze względu na przerwy w dostawach. To również dyskomfort dla konsumentów, np. czekających na części do naprawy samochodu czy inne przesyłki. Autorzy ustawy nie zdają sobie sprawy jakiej koordynacji wymagają współczesne łańcuchy dostaw i jak kosztowne może być przerwanie jednego z ogniw na 24 godziny. Dla przedsiębiorców ustawa niesie duże ryzyko, ponieważ użyte w niej pojęcia są niejednoznaczne a jednocześnie za złamanie przepisów grożą bardzo dolegliwe kary, do dwóch lat więzienia. Spodziewamy się licznych konfliktów z inspekcją handlową i inspekcją pracy.
Kiedy zakaz wejdzie w życie? Czy będzie obowiązywał natychmiast, może wprowadzany będzie stopniowo?
Zakaz ma wejść w życie po upływie dwóch tygodni od ogłoszenia ustawy. Jest szansa, choć niestety niewielka, że skorzystamy z propozycji byłego ministra finansów Pawła Szałamachy, który obawiając się zmniejszenia wpływów z podatków, na skutek zmniejszenia sprzedaży i zatrudnienia, zaproponował, aby zamknąć sklepy w jedną niedzielę w miesiącu i dalsze decyzje uzależnić od zaobserwowanych skutków gospodarczych i społecznych.
Czy zakaz obejmie także sklepy internetowe? Jak miałaby wyglądać taka blokada w ich przypadku?
Projekt wprowadza „zakaz handlu w placówkach handlowych i zakaz wykonywania innych czynności sprzedażowych w podmiotach świadczących usługi na rzecz handlu”. Zakaz obejmie wszystkie placówki handlowe, w tym sklepy internetowe, oraz podmioty świadczące usługi na rzecz handlu, jak centra logistyczne, magazynowe i dystrybucyjne. Ma obowiązywać od godziny 6 rano w niedzielę do 6 rano w poniedziałek. Obejmie pracowników i zleceniobiorców, ale nie obejmie właścicieli placówek handlowych. Co oznacza, że sami właściciele sklepów tradycyjnych lub internetowych mogą w niedzielę pracować. Zakaz obejmuje czynności wykonywane przez pracowników, więc nie obejmuje np. automatycznej rejestracji zamówień. Poza tym, warto zwrócić uwagę, że zakaz obowiązuje jedynie na terytorium naszego kraju.
Jakie – jeśli w ogóle – będą odstępstwa od zakazu? Stacje benzynowe, apteki?
Zakaz handlu w niedziele nie obejmie: aptek, stacji paliw płynnych, kiosków o powierzchni nie przekraczającej 50 m kw., sklepów z pamiątkami, upominkami i dewocjonaliami, sklepów z pieczywem i ciastkami, ale tylko zlokalizowanych przy piekarniach i tylko do godziny 13-ej, sklepów w hotelach, szpitalach, ośrodkach turystycznych, muzeach i uczelniach niezależnie od ich wielkości, sklepów na lotniskach, dworcach kolejowych i autobusowych o ile ich powierzchnia nie przekracza 25 m kw., kwiaciarni o powierzchni nieprzekraczającej 50 m kw. Zakaz handlu nie obejmie sklepów przy stacjach paliw, o ile ich powierzchnia nie przekracza 80 m kw., a w przypadku stacji przy autostradach, o ile powierzchnia handlowa nie przekracza 150 m kw. Autorzy projektu nie wyjaśnili czym podyktowane są właśnie takie granice powierzchni. Nie sprecyzowali również co uznaje się za upominki czy pamiątki. Np. czy butelka whisky może być upominkiem. W katalogu zwolnień znalazły się również „platformy i portale internetowe świadczące usługi w zakresie sprzedaży towarów, które nie powstały w efekcie działalności produkcyjnej”.
Jak według Pana mógłby wyglądać rozsądny kompromis w całej tej sytuacji?
Oceniając regulacje, należy zacząć od zdefiniowania celu. Związkowcy „Solidarności” forsujący projekt pragną przede wszystkim, aby osoby pragnące spędzać niedziele z rodziną, mogły to robić. Wolny wtorek w zamian za niedzielę nie satysfakcjonuje rodziców, którzy chcą spędzić czas z dziećmi. Argumentu religijnego nie podnoszą w uzasadnieniu do projektu. Skoro taki jest cel, to szeroki zakaz pracy w niedzielę nie jest najlepszym z możliwych rozwiązań. Znacznie racjonalniejsze rozwiązanie proponują związkowcy z OPZZ. Uznają, że praca w handlu w niedzielę powinna być dopuszczalna, ale powinna być wyceniana wyżej i dobrowolna. Przyjęcie takiego podejścia umożliwia pogodzenie interesów konsumentów, szczególnie tych intensywnie pracujących i dokonujących zakupów w niedziele, pracowników, którzy w zamian za wyższe wynagrodzenie zgłoszą gotowość do pracy w niedzielę i kupców, którzy muszą obliczyć czy warto otwierać sklep w niedzielę płacąc więcej swoim pracownikom. Znaczna część pracowników sygnalizuje, że za większą stawkę jest gotowa „wymienić” niedzielę na dzień powszedni. Są również osoby zgłaszające chęć do pracy właśnie w sobotę i niedzielę, ze względu na sytuację zawodową lub rodzinną. Lepiej zawierać racjonalne kompromisy niż wprowadzać zakazy ograniczające naszą wolność.